Bajka wolności – Summer Contrast 2022


Pytanie od starszego syna:

…a wy jedziecie w tych strojach i będziecie słuchać tej dziwnej muzyki?

Ja: wiesz, jedziemy trochę zapomnieć o (nie)normalnym świecie, poczuć się luźno.

(tekst archiwalny – miał ukazać się w muno.pl po festiwalu, lecz z powodów komunikacyjnych nie został opublikowany na czas i przepadł…)

Wyobraźcie sobie imprezę na kilka tysięcy osób, na której nie ma strażników stref z brandami alkoholi nazywanymi OCHRONA, z podstawową opieką medyczną a mimo to, zgromadzeni na wielkiej powierzchni ludzie, na scenach muzycznych, gastro, warsztatowych czy polu namiotowym potrafią sami siebie kontrolować, wymagając od siebie i innych podobnego zachowania.

Niemożliwe. Jeśli jednak choć raz doświadczysz tego rodzaju zaufania i wolności, prawdopodobnie nie będziesz miał więcej ochoty jeździć na potańcówki zwane letnimi festiwalami.

Takim społecznościowym fenomenem jest właśnie Summer Contrast – bardziej prywatka i zlot niż festiwal w klasycznym rozumieniu, zaczynający jako inicjatywa DIY. Kto miał to szczęście załapać się jeszcze na naszym podwórku na Nagle Nad Morzem czy poczuć Garbicz, ten wie jak można rozpalić ogień w zmysłach, choć z tym drugim wymienionym jak na razie ciężko konkurować.

Jednak sama formuła SC to nie tylko muzyka. Program wykracza daleko poza bit z potężnych (jak Lambda Labs) i małych soundsystemów, to także czas na pobycie z ciekawymi ludźmi, choćby o niecodziennych a może i trudnych do zaakceptowania poglądach.

Tego lata festiwale wybuchły na całym świecie po dwóch latach ciągu wstecznego, dlatego każdy z nich znajduje swoją publikę, a Summer Contrast poza miłośnikami elektronicznych rytmów ściąga także bywalców zlotów i festiwali stawiających na rozwój duchowy i psychiczny dobrostan od Dreamers Land, Wibracje (odbywający się tym razem w tej samej dacie), Fruń a nawet dość ekstremalnego poglądowo Harmonia Kosmosu.

Zarówno ci nastawieni na muzykę (głównie klubową elektronikę) czy strojenie dusz i życie w harmonii koegzystują na równych warunkach w oparciu o zaufanie, szacunek i miłość a nie prawo silniejszego. Przynajmniej przez kilka dni, od środy do poniedziałku.

Jeśli teorie spiskowe są prawdziwe i hipotetyczny Światowy Rząd chciał kontrolować ludzkość, to przewrotnie wielka pandemia i wejście w Erę Wodnika wywołały w populacji wręcz odwrotny skutek. Potrzeba oderwania się od schematów cywilizacji zachodniej, obcowanie z naturą i pęd do wolności jest większy niż kiedykolwiek a formuła Summer Contrast te pragnienia zaspokaja.

Choć obcujemy z technologią, bo bez niej magia świateł i dźwięku nie zadziałałaby na nasze zmysły, a okoliczne leśne zakamarki nie lśniłyby efektami, to uczucie, które rozlewa się w umyśle podczas tych kilku dni jest wyraziste, emocjonalne i przede wszystkim pierwotne, sięgające daleko do informacji zapisanych w naszych genach.

Ten komfort jaki daje ta formuła oczywiście nie jest niczym nowym, ale dla festiwalowych turystów w białych sportowych skarpetkach i butach okazuje się czymś do tej pory niespotykanym.

Jednak można bawić się inaczej, można być w miejscu gdzie nie usłyszy się djskich składów z topowych magazynów elektronicznej muzyki klubowej i listy sprzedaży najchętniej granych klubowych bangerów w takich ilościach jak na przyciągających headlinerami imprezach masowych a jednak uczestniczyć w muzycznej uczcie, bo ikony Summer Contrast jak Mira, Christopher Schwarzwalder, Heimlich Knüller, madmotormiquel to także bywalcy wielu innych spotkań muzycznych dusz o podobnej formule wliczając w to kultowy Buring Man.

By jednak wzmocnić muzyczną rangę festiwalu zapraszane są grube nazwiska z tłustą selekcją jak Robag Wruhme, Michael Myer, DJ Hell (niestety przez COVID artysta nie dojechał), Sven Dohse, Jonas Saalbach a w poprzednich latach Gabriel Ananda, D-Nox, Marco Resmann, Marco Bailey, Pig&Dan, Be Svendsen, Gregor Tresher, Patrice Baumel, Dominik Eulberg, Extrawelt, Acid Pauli, Kollektiv Turmstrasse, Recondite, Oliver Koletzki, nie zapominając o scenie psytrasowej z takimi ikonami jak Shpongle, Astral Projection, Koxbox, Ajja, ½ Son Kite czy obecnie Emok (głowa Iboga Records) i Asura.

Choć w tej relacji staram się pomijać aspekt muzyczny, to dla mnie najsilniejszymi punktami imprezy był live act Rampue, który wreszcie mogłem przepuścić przez wszystkie neurony, doskonały energetycznie i wyczekiwany przeze mnie set Jonasa Saalbacha ze Skalą (na zdjęciu wyżej) czy Sven Dohse, którego dokonania śledzę od lat 90. Mogę dalej wymieniać, nie zapominając o wspaniałej rozgrzewce Rey&Kjavik czy „leniwej” niedzieli z livecatami Raidho i Carbon Based Lifeforms.

Muzycznie możecie być pewni, że na własne oczy zobaczycie kota wyskakującego z butów, a wy sami będziecie płynąć na falach brzmień na grzbietach basowych wielorybów.

Ale wrócę jeszcze do tego co poza muzyką – aż ciśnie się na usta „love is in the air”. A tej faktycznie było sporo. Nastawienie, sympatia, zrozumienie i tolerancja unosiła się wszędzie. Otwartość ludzi, chęć do rozmowy, wymiany poglądów, by posiedzieć przy (niejednym) ognisku, zjeść trzy kropki z muchomora, posłuchać specjalistów od wojen wszelakich, bliskich i dalszych, posnuć opowieści o miłościwie panującym ministrze edukacji, czy zabrnąć w bardziej kontrowersyjne rejony.

Niektóre z nich przybierały formułę spotkań, warsztatów i zgromadzeń duchowych, podczas których poza praktycznymi robótkami ręcznymi przydatnymi w czasach post-apo, można było dowiedzieć się jak kopać się z koniem, czyli jak walczyć z system by zachować swą (iluzoryczną) wolność po bardziej przydatne, nie owinięte folią poradniki i przewodniki podróżnicze przez skaliste, zimne górskie szlaki czy bardziej tropikalne i upalne rejony naszego globu.

Choć na tych spotkaniach brakowało znanych pasjonatów życia i uzdrowicieli dusz jak Nitya, Dąbrowska, Jakóbiak, Rawski i wielu innych (których możemy spotkać na meetingach odnowy i rozwoju jak Wibracje czy Dreamers Land), które z pewnością ściągnęłyby poza-muzycznych wędrowców, to i tak program merytoryczny Domu Zwanego Słońcem, zapewniał doznania duchowe i zmysłowe, wliczając w to muzyczne występy składów akustycznych i eksperymentujących z elektroniką.

Wiele osób, które nie miało styczności z taką festiwalową koncepcją, wprowadzoną na ten teren przez Huberta Czarnego już 11 lat temu, powtarza jak mantrę, że to festiwal na jaki czekali i wrócą z większą mocą, z grupą znajomych, chłonąc całkiem naturalne zasady współistnienia i relacji międzyludzkich. Ładunek tak pozytywnej energii wielu wystarcza na rok a cześć uczestników otwarcie mówiła, że już dość mają mijania kolejnej bramki, obłapywania czy czekania w kolejce po kolejny kubek z piwem w strefie do tego wyznaczonej.

Jak sama nazwa festiwalu wskazuje, tu czekają na Was kontrasty, światopoglądowe i muzyczne gdzie dla jednych 110 BPM to tempo optymalne a dla drugich 140+ jest zaledwie zaproszeniem do zabawy. Organicznie zanurzycie się w kilkudniowej bajce spotykając elfy, rusałki, leśne stwory czy współczesnych nomadów; świat, zwyczaje, kolory, dekoracje znane z imprez psy-transowych łagodnie asymilowane przez tzw ‘kulturę techno’ w sposób nie krzywdzący nikogo a dostarczający nowych bodźców.

Kończąc zostawiam Was z małą dygresją, by ten festiwal tak blisko natury, tętniący ekologią poza doznaniami muzycznymi i upawaniem się wolnością nie obrócił się w nadużywanie, w konsupcjonizm innego rodzaju. Myślę, że wiecie o czym mowa.

Ale także obudził w Was refleksję nad światem. Z naturą, przyrodą i ekologią jest tak, że wiele mówimy o szacunku, pomocy i jak nam jest żal dewastowanego środowiska. Mamy moc sprawczą by to wszystko mieć w sercach, przekuwać w czyny zamiast pustych słów, mówiących choćby o dzieciach w Afryce: „jak nam ich szkoda… szkoda …. szkoda… szkoda…”

DdD znów nadaje – nowy radiowy dom Drewutni


Na antenę radiową powróciła audycja, która jako pierwsza w Polsce (choć wyłącznie na ternie Trójmiasta oraz Pomorza) od połowy 1992 roku promowała nową i zorientowaną tanecznie muzykę elektroniczną. Drewutnia Drwala Drągala, obecnie pod nazwą Drewutnia dD gości na internetowych łączach trójmiejskiego radia SPIN (https://radiospin.pl/) w każdą środę od g. 20.00 d 22.00. Gospodarzem audycji jest Jarek Drążek, którego na klubowej scenie dał się poznać jako DJ dRWAL.

Czytaj dalej

Suplement Drewutni 2015 – Albumy Top20 (piękno zmieszane z błotem)


2015albumstop20frontpage

Oto moja prywatna armia – najbardziej parszywa dwudziestka, którą wybrałem spośród setek albumów wydanych w 2015 roku. Nie ma możliwości poznania wszystkiego nawet z określonej stylistyki, bo muzyki na świecie jest zbyt dużo, ale czy ktoś narzeka, że jest zbyt obszerny wybór batoników?

Czytaj dalej

#Selekcjoner_Drewutni – aktualizowana lista Spotify


selekcjonerddd

Muzyka gra u mnie niemal non-stop. To także część mojej pracy. A poza tym blogiem i fanpage http://facebook.com/Drewutnia istnieją także playlisty w Spotify. Dlaczego tam a nie Deezer, WiMP, Tidal, Rdio czy wielkie G? Tych ostatnich to akurat nie lubię, bo boję się zarozumiałych geniuszy, stąd nawet blog jest tu a nie tam. Reszta okazała się (poza WiMP) dysfunkcjonalna.
Czytaj dalej

Wywiad ze słońcem odbytu


theinterview_kim

Idąc za głosem ciekawości poddałem się (nie)sławie filmu „Wywiad ze słońcem narodu”, o którym się wiele mówi wywołując masę medialnego szumu.

Poświęciłem na niego dwa wieczory (bo za jednym zamachem nie udało mi się obejrzeć) i pod wpływem rosnącej irytacji postanowiłem spisać tych kilka słów oddających „wrażenia z obejrzenia”.

Nie jestem szczególnym kinomanem, nie śledzę co siedzi w kinie i na długą formę nie poświęcam zbyt wiele czasu (ostatnio zaliczyłem wychwalaną „Idę” i nie żałuję). Poza ciekawością chciałem zaspokoić swoją potrzebę pośmiania się, ale w ciągu blisko dwóch godzin może zaśmiałem się z 5 razy, w tym raz w bezsilnej rezygnacji z krążącym w głowie podwójnym pytaniem – „po co”; po co to oglądam i po co został zrobiony ten film (za 45 mln USD)?
Czytaj dalej

2014 zrewidowany


The WordPress.com stats helper monkeys prepared a 2014 annual report for this blog.

Here’s an excerpt:

A San Francisco cable car holds 60 people. This blog was viewed about 2,300 times in 2014. If it were a cable car, it would take about 38 trips to carry that many people.

Click here to see the complete report.