Post-punkowe ochłapy potrafią być smaczne.
Nie jestem w stanie sklasyfikować siebie jako fana The Drums, ale skoro słuchałem ich dwóch poprzednich krążków, spróbowałem tego trzeciego, po rozłamie. I po otwierającym paranoidalnym „Magic Mountain” miałem nadzieje na lekko szalone kompozycje. Ale kolejne nie były już tak frapujące, choć mimo momentami słodkich refrenów miały w sobie coś z nowo-falowej nonszalancji.
Zostawiam Wam dalszą przyjemność lub i nie obcowania z tymi kawałkami, bo mi trzy razy wystarczy, choć poza wspomnianym numerem najcieplej wspominam „Deep in my Heart”, który ma coś z magii i prostoty pierwszych nagrań The Cure.
http://rd.io/x/Rl4ceR8-FeHa/
http://wimp.pl/album/32870252
http://www.deezer.com/album/8186420
http://www.discogs.com/Drums-Encyclopedia/master/736718